Bądźcie ze mną w kontakcie – dosłownie!

Już troszkę się znamy, dlatego czuję, że mogę się Wam tutaj troszkę wyżalić. Bo faceci to jednak takie trutnie... Chcieliby być tylko karmieni, ale do roboty to nie ma się komu wziąć. Drogie Panie, z pewnością wiecie, że jakakolwiek usterka w domu musi swoje odleżeć, żeby później została zrobiona.

Tak samo jest w moim przypadku. Wiele razy mówiłam Staremu (tak nazywam pieszczotliwie swojego męża, proszę się nie obrażać), że nie warto z tym zwlekać, bo się zapomina, przeciąga i kolejny rok nie działa np. gniazdko...



Jak już się wziął do pracy to zabrał ze sobą stertę narzędzi, kawusię, wnuczkę i udawał, że zastanawia się nad wykonaniem powierzonego zadania. Wiecie, czasami zdarza się wyrwać gniazdko ze ściany, gdy nie przytrzyma się kontaktu, tak jakoś „samo” się dzieje. Upraszanie męża o naprawienie trwało pół roku.

Mogłabym zrobić to sama, gdyby nie fakt, że chcę pokazać Staremu, że jest mi jeszcze potrzebny :slightly_smiling_face: A wiadomo, gdy mężczyzna może się wykazać to jest dobrze – szkoda, że robi to tak rzadko. A jak już zrobi, to chwali się całej rodzince, jaka to z niego złota rączka. Ahhh, mężczyźni.

Gniazdko „naprawione” z dziurą w ścianie, której myślał, że nie zauważę. Zrobione jak zwykle – by było. Wydaje mi się, że będę musiała to poprawić.

A jak jest z Waszymi mężami/partnerami? Też odwlekają w czasie wszelkie naprawy, a jak już zrobią to i tak jest inaczej, niż być powinno?

Komentarze

  1. Ha u mnie też jest chwiejące się gniazdko.
    Już raz naprawiał - ale coś słabo mu to poszło -albo ja za mocno je uderzyłam wersalką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze smutkiem muszę przyznać, że odwleka... i muszę potem zamykać albo przymykać oczy... Na przykład przechodząc właśnie obok wypadających kontaktów. Może to jest jakieś niepisane prawo, że każda usterka musi swoje "odleżeć" ;))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty